Wednesday, February 28, 2007

2.

- Widziałaś ciotkę? – zapytała Maria beznamiętnym tonem, nie odrywając wzroku od drogi. Nina kiwnęła głową, ale uświadomiła sobie, że Maria tego nie widzi.
- Tak - powiedziała w końcu podniesionym głosem i poczuła, że nie potrafi przełknąć śliny.
- No właśnie - powiedziała Maria i uśmiechnęła się. - Ciotka nie może wybaczyć Kamili, że umarła przed nią, to po pierwsze. Po drugie, że umarła w taki sposób. Nie wiem jak to się dla niej skończy. Same kanty, nie kobieta.
Nina zakryła twarz ręką.
- Jedź szybciej – powiedziała.
- A co, spieszy się nam czy Kamili się spieszy? – zapytała Maria nie modelując zupełnie głosu. - Teraz uważaj – ciągnęła jednostajnym tonem. - Sekcja wykazała, że Kamila była w ciąży. Drugi miesiąc. Poroniła na kilka godzin przed śmiercią.
- Kurwa - powiedziała Nina. Odwróciła twarz do szyby. Krajobraz był mglisty i popielaty, drzewa wychudłe od późnego stadium jesieni. Że też nie przyszła jej jeszcze do głowy echolalia na dziś, może - tulipany są zbyt pobudliwe, a tutaj jest zima, tulipany są zbyt pobudliwe. Robi się czarno, pomyślała. Jesienią pogrzeby powinny być wcześniej. Bruno też boi się nic. Drugi miesiąc ciąży. Tulipany są zbyt pobudliwe, tulipany.
- Możesz powiedzieć coś jeszcze. Na przykład - z kim? - zapytała Maria ostro i po raz pierwszy odkąd wsiadły do samochodu, spojrzała na Ninę.
Nina poczuła, że tyle ile jest to zdecydowanie za dużo.
- Skąd ja mam to wiedzieć?! - wykrzyknęła. - Przecież wiesz jak wyglądała sytuacja, nie wiesz? Wszyscy, zupełnie wszyscy, proszę bardzo, niech sobie zdycha w swoim mieszkaniu, no powiedz jak było, było cześć Kamila, ale schudłaś, no Kate Moss minus 20 centymetrów w biodrach, świetnie wyglądasz, twarz sobie przypudruj. Ja ją zostawiłam, ty ją zostawiłaś, matka ją też, i wszyscy jednogłośnie, nie, bo co?! A jak jej przejdzie niech się do nas zgłosi i wtedy jej pomożemy! Wszyscy! Zawsze! Tak to kurwa wyglądało, czego ty ode mnie chcesz?!
- Słuchaj - powiedziała Maria chłodno. - Dobrze wiesz, że nie byłam z nią blisko, nigdy się nie przyjaźniłyśmy, mało tego, nawet jako dzieci solidarnie nie przepadałyśmy za sobą. Kiedyś Kamila walnęła mnie lalką tak, że miałam rozcięte czoło. Cała rodzina ostukiwała mi głowę i główkowała, dlaczego ona to zrobiła. Od tej pory trzymałam się od niej z daleka. Przecież wszyscy podejrzewali, że prędzej czy później…
- Już Maria, już, na razie koniec - powiedziała Nina podniesionym głosem i odwróciła twarz do szyby. Zaczęła bębnić palcami w szybę na cztery, tu-li-pa-ny, tu-li-pa-ny.
Bruno tydzień temu powiedział: rozmowy o nicości to taka nowa moda, powiedział to, bo się bał, a na drugi dzień dowiedzieliśmy się, wszystko jest dzisiaj roztarte, niebo jest szare, powietrze jest grząskie.
Maria patrzyła posępnie przed siebie. Nina schowała twarz w dłoniach.
- Nie mam pojęcia, kto to mógłby być - powiedziała w końcu i mimowolnie pokiwała głową, tak jakby chciała sobie zaprzeczyć.- Zupełnie straciłyśmy kontakt. Widziałam ją na trzy miesiące przed. Już wtedy wyglądała jak wyglądała. Nie wiem kiedy to się zaczęło, najgorsze chyba rok temu.
- Ja ci powiem - powiedziała Maria podniesionym głosem i ze świstem wypuściła powietrze - od ojca się zaczęło. Ojca spotkała trzy lata temu. Od niego dostała pierwszą działkę, prezent na przywitanie, na nową drogę życia.
- Wiem - powiedziała Nina. - Wszystkim o tym mówiła. To była jej ulubiona anegdotka. Jakiego mam figlarnego tatusia, słuchajcie, ćpuna starego. Dlaczego go nie było? Mógł sobie popatrzeć jak się kończy nowa droga życia.
Maria prychnęła ostentacyjnie.
- Ciotka prosiła mnie, żebym go znalazła, bo przecież wypada, by był. Żeby wiedział. Obdzwoniłam wszystkie knajpy we Wrocławiu. Trzy tygodnie temu miał parodniowy ciąg, nonstop siedział w Siódemce. Potem jeszcze widzieli go w Rejsie, mówił barmanowi, że jedzie do Łodzi, i poszedł w cug. Kto ci go w Łodzi znajdzie, skurwysyna. Najwyższy czas, żeby go przymknęli.
Nina miała wrażenie, że droga nigdy się nie skończy. Poczuła że jej głowa staje się za ciężka dla szyi, oparła ją o szybę. Samochód podskoczył na wyboju. Nina syknęła.
- Artur dał niezły popis – powiedziała w końcu, ale zaraz tego pożałowała.
- Artur jest niezrównoważony – żachnęła się Maria. – Wszyscy wiedzą, że jedzie na lekach. Nie był w stanie pilnować Kamili, i teraz, pamiętaj co mówię, teraz dopiero zacznie się dla niego cyrk.
Nina patrzyła przez szybę.
- Kochał ją – powiedziała i poczuła, że zaraz albo wybuchnie śmiechem, albo klaśnie w dłonie i zacznie wyć jak pies, ostentacyjnie. Miała wrażenie, że ktoś patrzy na nie z tyłu i nagrywa wszystko, a one mówią słowami, które zostały im podyktowane. Znaczy – scena w samochodzie, a one grają tak, tutaj, teraz, cięcie. Deszcz. Tu-li-pa-ny.
- Tak – Maria wzruszyła ramionami. Twarz wykrzywiła jej się, zacisnęła usta. – Może to z nim – powiedziała beznamiętnie, jakby do siebie, ale po chwili spojrzała uważnie na Ninę.
- Nie sądzę – odpowiedziała Nina, nie rewanżując się spojrzeniem. Po raz kolejny zadała sobie pytanie, które ścigało ją od dłuższego czasu. Jakim człowiekiem jest Maria. Czy ma prawo ją oceniać. Czy nie lepiej zacząć od siebie, i dlaczego lepiej nie.
.- Słuchaj – powiedziała i poczuła, że traci nad sobą kontrolę. Głos momentalnie podniósł jej się o trzy tony. – Jeśli naprawdę uważasz, że to moja wina, to mi to kurwa powiedz, może sobie coś wyjaśnimy.
- Nic nie uważam, nie unoś się – powiedziała Maria chłodno. – Niczyja wina. Chcesz szukać winnych i stawiać ich przed sądem? Nie pomieściliby się w jednej sali – powiedziała i prychnęła. - Zauważyłaś w ogóle ile ostatnio klniemy? Zgniłe jabłka robaczywe śliwki.
Tu-li-pa-ny, pomyślała Nina. Bębni deszcz o karoserię, zaraz będzie bębnił spadający piach. Bruno boi się śmierci, bardziej niż ona, dlatego jeszcze są razem. Razem wciągną dzisiaj, ale tylko po jednej kresce, powinni być rozsądni. Poczuła dławiący, ciężki zapach lilii. Odwróciła się, żeby na nie spojrzeć. Leżały obok dużego wieńca, zgrabny bukiet białych kwiatów, ich listki drżały nieco. Wbrew temu, co pomyślała, nim odwróciła głowę, nikt nie siedział na tylnym siedzeniu.

7 Comments:

Anonymous Anonymous said...

cześć reg.

1:26 PM  
Anonymous Anonymous said...

wygląda ciekawie
jak nieźle napisany nekrolog

miło znów Cię czytać Regino (Nino?)

6:18 AM  
Anonymous Anonymous said...

->cześć slick:) czy Ty gdzieś w necie teraz jesteś?

->Regina nie jest Niną, a Nina nie jest Małgosią - więc kim jest Gosia i czy jest w ogóle?;)

8:16 AM  
Blogger Kate said...

Ach jak miło, że znów tu się coś dzieje :)

2:42 AM  
Anonymous Anonymous said...

->reg. cały czas mam Cię na oku;]

9:54 AM  
Anonymous Anonymous said...

jesssssssssss... miss M.
prawdopodobnie bardziej jest niż nie jest, choć to może boleć...

1:24 PM  
Anonymous Anonymous said...

pospolity błąd konfirmacji, panie SS.

3:36 PM  

Post a Comment

<< Home